 |
Na dachu Roppongi Hills - Mori Tower |
Ojej chyba zapatrzyłam się na Toshiro Mifune powiedziała moja mama, kiedy wzięła mnie na ręce tuż po urodzeniu. Miałam żółtaczkę, granatowo czarne włosy i mrużyłam oczy. Tu zaczęła się moja droga do Japonii. Potem wyglądała tak: Akira Kurosawa i jego filmy, "Gejsza z Gion", "Japoński wachlarz", "Bezsenność w Tokio", "Radio Yokohama", "W drodze na Hokkaido", Murakami i jeszcze raz Murakami, "Między słowami", "Dzienniki japońskie", "Tatami kontra krzesła" itd., itp. Była to moja namiastka Japonii w domowym zaciszu. Potem zrobiło się gorzej kupiony bilet i brak możliwości wyjazdu. Egipt ma klątwę faraona, Japonia widocznie klątwę szoguna. Kiedy więc wreszcie udało mi się wyruszyć do Tokio uwierzyłam w to, że tam jestem dopiero w momencie postawienia nogi na lotnisku Narita.
 |
Mały krok dla ludzkości wielki dla mnie, Instrukcja przy przejściu dla pieszych |
Mimo przeczytania tych wszystkich książek, obejrzenia filmów, wysłuchania wykładów, obejrzenia tańca japońskiego z bardzo bliska - bo z jednej sceny, nie da się wyobrazić sobie Japonii. Myślę, że każdy odkrywa ją inaczej, Ja mogę spojrzeć na ten niezwykły kraj jedynie z perspektywy Tokio. I tak o nim opowiem.
Od czego zacząć? Zaczęłam od tego, co było najbliżej mojego miejsca zamieszkania - czyli dzielnicy Ebisu i potem na północ.
Piwo Yebisu - złota godzina
Tak właśnie głosiły reklamy w metrze. Piękne twarze oblane złocistym blaskiem. Dzielnica ma charakter willowy. Mieści się tu centrum handlowe, muzeum piwa, muzeum fotografii oraz cisza i spokój.
 |
Centrum Yebisu |
 |
Piękne drzwi, które mijałam codziennie w drodze na stację |
Shibuya - czyli gdzie są wszyscy tokijczycy
 |
Porywający tłum - najsłynniejsze skrzyżowanie świata |
Myślałam, że w Tokio tłum jest odczuwalny, ale to było pierwsze zaskoczenie, które mnie spotkało. Nic bardziej mylnego. Jest tylko kilka miejsc w Tokio, gdzie tłum jest namacalny i widoczny. Jednym z nich jest właśnie najsłynniejsze skrzyżowanie przy stacji Shibuya. Tłum składa się z tokijczyków i ciekawskich turystów, którzy stoją, czekają, idą we wszystkich kierunkach, które wyznaczają pasy. Proces wygląda tak: pełne napięcia czekanie - pasy są puste nic się nie dzieje, zmiana światła, lawina, i od początku. Tokijczycy wydają się znudzeni tym całym zamieszaniem i przemykają szybko, patrząc z politowaniem na szalejących z aparatami przybyszów.
Jest kilka punktów skąd można popatrzeć na skrzyżowanie z góry. Jeden to kawiarnia L'Occitane, kolejny to Starbucks. Po odstaniu w kolejce zajmujesz miejsce w ciasnym pomieszczeniu i przyklejasz się do okna, uważając by nie wylać innym ciekawskim kawy za kołnierz.
 |
Okno z widokiem - Starbucks |
Wychodząc warto zwrócić uwagę na zdjęcie, które pokazuje, jak miejsce to wyglądało przed wojną.
 |
Tak było... |
Każde miasto ma swój symboliczny pomnik i punkt spotkań. Nie inaczej jest z Tokio. Hachiko - to imię najwierniejszego psa. Zawsze odprowadzał swojego pana na stację i potem czekał, aż wróci z pracy. Pewnego dnia jednak właściciel zmarł, tam gdzie pracował. Przez 10 lat wierny Hachiko codziennie przychodził na stację Shibuya i czekał na swojego pana. Poświęcony mu pomnik stoi podobno właśnie w miejscu, gdzie siadał pies. Jest to jeden z ulubionych punktów spotkań.
 |
Obowiązkowy postój zdjęciowy |
 |
Warto przyjść tu także wieczorem. Tłumy gwarantowane. |
Na koniec uwaga praktyczna. Tutaj znajduje się punkt informacji turystycznej. Otrzymacie w nim bezpłatnie mapkę i przewodnik, jeśli tak jak ja jesteście starej daty. Lubię mieć coś drukowanego, a przewodnik wielokrotnie mi się przydał. Jest lepiej pomyślany niż większość dostępnych w Polsce.
Harajuku - słitaśnie mi
Jeśli potraficie sobie wyobrazić coś słodkiego typu baklava pomnóżcie to przez 10 i znajdziecie się w Harajuku. Tam zaleje was morze różowe i słodkie jak ulepek. No comments...
 |
Słodko, różowo, plastikowo do wyboru do koloru |
 |
200% cukru w cukrze |
 |
Słodycz w wersji hard |
 |
Słodycz w wersji soft |
Rozbroiło mnie nagromadzenie cukru w cukrze. Na zdjęciach wygląda apetycznie i pewnie nie poskromiłabym mojej ochoty na słodycze, ale myślę, że ich nadmiar pokonał by nawet mnie! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne zdjęcia i dobra relacja! :)
Bardzo dziękuję za miłe słowa.
UsuńTe uczucie - gdy prześladujesz jakąś kulturę od dzieciństwa, a ona Ciebie. Jej literatura, zwyczaje, historie ludzi, wzornictwo, jedzenie czy co tam jeszcze! A potem doświadczasz tak naprawdę... Piękne!
OdpowiedzUsuńTokio mnie przeraża trochę. Nigdy nie byłem, nie jest też to miasto na mojej liście "must see". Wydaje mi się za tłoczne, za dziwaczne, za hałaśliwe. Dlatego miło poczytać podobne relacje, żeby się nieco więcej dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńJestem na etapie planowania wyjazdu do Tokio, więc czytałem ze szczególnym zaciekawieniem :) A skoro już wspomniałaś o Mifune, szykuje się nowy dokument o nim "Mifune: The Last Samurai" - na pewno warto sprawdzić, gdy się pojawi :)
OdpowiedzUsuńsuper bardzo dziękuję za informację :)
Usuńwielkie miasta mnie przytłaczają. Mimo to, każde podróże rozwijają :)
OdpowiedzUsuńWidzę na zdjęciach sporo ludzi w maseczkach. Rzeczywiście tak jest źle z powietrzem w Tokio? Dużo się mówi o problemach Pekinu, ale że Japończycy się z tym zmagają, to nie słyszałam.
OdpowiedzUsuń