CO ZOBACZYĆ W KATALONII? - część 1 Girona, Czarna Madonna i pan z wąsem

Hiszpania jest moją syreną, która co jakiś czas wynurza się z morskich fal i przyzywa mnie uwodzącym głosem. Opór jest wówczas daremny. Nie pomaga planowanie wyjazdu w inne miejsca, zagłuszanie go wertowaniem rozmaitych stron podróżniczych w poszukiwaniu natchnienia i stron z biletami lotniczymi w celu znalezienia wyjątkowej oferty. W takich chwilach wszystkie drogi prowadzą do Hiszpanii. Nie inaczej było w tym przypadku. Finalnym celem podróży było południe Francji, ale to lot do Barcelony okazał się najkorzystniejszy i moja przywoływana syrenim śpiewem dusza znów uległa. W ten oto sposób stanęłam w cudownej Katalonii i był to strzał w dziesiątkę. Barcelona to bowiem jedynie początek i rozpoznawalny wabik, który warto wzbogacić o dodatkowe wrażenia. Oto moje rekomendacje dla wszystkich poszukiwaczy lokalnych smaczków i nowych atrakcji. 



GIRONA
Długo zastanawiałam się od czego zacząć, ale to miasto zwyczajnie skradło moje serce. Mój absolutny zachwyt wzbudziły nie tylko słynne, przeglądające się w nurtach rzeki Onyar kolorowe domy. To miasto ma do zaoferowania cudowną starówkę, jak z magicznej bombonierki i otwiera za każdym zakrętem nowe niespodzianki. Koniecznie dajcie się poprowadzić wąziutkim uliczkom, wchodźcie w bramy i po schodkach, zaglądajcie w zakamarki. Stare miasto nie jest duże więc na chwilę zgubcie się w jego murach. Czasem mam zaplanowaną całą trasę. Dzieje się tak wtedy, kiedy chcę zobaczyć jakieś spore miasto i mam na nie stosunkowo mało czasu, a atrakcji jest bardzo dużo. Potrafię zaplanować każdy dzień i zwiedzać do upadłego. Ale są takie miejsca, gdzie mam poczucie, że wszystko się zatrzymuje, a miasto czy miejsce urzeka swoją prostotą i chce się je chłonąć, a nie poznawać i rozdrapywać do głębi. W takich miejscach smakuję, zwalniam, chodzę bez celu, siadam i kontempluję, słucham indywidualnego rytmu. W języku angielskim jest na to odpowiednie słowo enjoy, w hiszpańskim disfrutar nie do końca są one przetłumaczalne na język polski, bo cieszyć się to za mało, a rokoszować za bardzo wieje emfazą.

Kultowe schodki, druga z ikon Girony.

Majestatyczne arkady pozwalają odpocząć od słońca.

Zaułki i wąziutkie uliczki to znak rozpoznawczy Girony.

Co zobaczyć w Gironie? Z całą pewnością mosty, z których roztaczają się widoki na kolorowe domy. Najbardziej charakterystyczny jest Pont de les Peixateries Velles (Most dawnych sklepów rybnych). Wyróżnia się czerwoną kratownicą, a jego projekt stworzył w 1877 roku sam G. Eiffel - konstruktor paryskiej wieży wraz z architektem Manuelem Almedą. Jego konstrukcja kosztowała miasto 22.500 pesset.


Zawieszone nad rzeką kolorowe domy przypominają nieco włoskie klimaty.

Nad Gironą górują dwa kościoły są to katedra oraz Esglesia de Sant Feliu. Zdecydowanie warto zwiedzić ich imponujące, surowe wnętrza. Katedra jest monumentalna i ma piękne patio otoczone krużgankami. Tym, co szczególnie zwróciło moją uwagę były opowiadające historie kapitele w tych właśnie krużgankach, każdy z nich jest inaczej rzeźbiony i zdobiony. Tutaj znajduje się także wyjątkowa rzecz, czyli wykonany między XI a XIIw. Arras Stworzenia (Tapis de la Creació). W niezwykłej formie zostały przedstawione biblijne sceny stworzenia świata.
W Gironie zachowały się także mury, z których rozciągają się piękne widoki.

Charakterystyczna ucięta wieża kościoła San Feliu.

Majestatyczna Katedra górująca nad miastem

Bardzo rzadko piszę o konkretnych restauracjach i muszą mnie one zwyczajnie czymś zaskoczyć, aby znalazły się w moim poście. Uwaga - to w Gironie jadłam jedno z najsmakowitszych menu del dia (po naszemu zestaw lunchowy) w Hiszpanii. Pisałam już o tym, że w Hiszpanii, aby załapać się na dobry lunch trzeba jadać w konkretnych godzinach tj. od ok 12.00 do 16.00 inaczej zostanie nam kebab lub byle jaka przekąska. Restauracja Sanbo (Carrer dels Calderers, 10) ujęła mnie po pierwsze fantastycznym jedzeniem, po drugie cudnym wystrojem, w którym to piękny, zielony mech jest głównym motywem przewodnim. Nie nastawiajcie się jednak na tradycyjne dania. Tutaj menu składa się z nowoczesnych potraw, ale raz można przecież poeksperymentować.

Rybka w gęstym, delikatnie czekoladowym sosie, z porami i pure z marchewki rozpływała się, ech....

Pokryte mchem żyrandole rozbroiły mnie całkowicie. Mech jest ważną częścią całego wystroju.

Do oddalonej o 100 km od Barcelony Girony najlepiej w moim przekonaniu dojechać samochodem. Lubię swobodę, jaką daje te środek komunikacji. Choć oczywiście nie zawsze się sprawdza. Nie martwcie się o parkowanie. Miasto jest na to przygotowane i dysponuje dużymi parkingami dla przybywających tutaj turystów. Można też wybrać się do niej z popularnego w regionie kurortu Lloret de Mar.

MONTSERRAT
To niezwykły klasztor zawieszony w chmurach. Jego lokalizacja robi niesamowite wrażenie, a widoki zapierają dech. To nie tylko ważne miejsce kultu, ale też warta odwiedzenia atrakcja turystyczna. Do klasztoru wybrałam się na wycieczkę zorganizowaną, połączoną jeszcze ze zwiedzaniem słynnych winnic, w których produkuje się Cavę - czyli hiszpańskiego szampana. Zwiedzanie klasztoru na lekkim bąbelkowym rauszu mam nadzieję, że to nie profanacja.
Jak się okazuje Częstochowa nie jest jedyna, jeśli chodzi o kult Czarnej Madonny. Monserrat ma swoją figurę tzw. "La Morenata" czyli Czarnej Madonny właśnie. Madonna siedzi na tronie z dzieciątkiem Jezus na kolanach. Znaleziono ją podobno w grocie Santa Cova, a według legendy miała być ona dziełem samego św. Łukasza. Należy stanąć w kolejce, która ciągnie się wzdłuż dziedzińca klasztoru, aby przez chwilkę móc zobaczyć figurę z bliska. Do wnętrza wpuszczane są regularnie kolejne grupki pielgrzymów i turystów.

Dziedziniec klasztoru.

Warto wjechać wahadłową kolejką na pobliską górę skąd roztacza się najpiękniejszy widok na klasztor, a jak okiem sięgnąć dalej to i na Katalonię. Nawet bez specjalnego przygotowania można się tutaj wybrać na górski spacer i podziwiać panoramę. Wyznaczone są różne trasy, a ile zajmuje przejście każdej z nich informują odpowiednie znaki.

Najpiękniejszy widok na klasztor roztacza się oczywiście z góry.

Sięgaj gdzie wzrok nie sięga :)

Gorąco polecam także zwiedzanie lokalnych winnic. Ciągnące się kilometrami korytarze wypełnione cennym, bąbelkwym szaleństwem w płynie robią wrażenie. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu butelek. Ja miałam okazję zobaczyć winnicę Freixenet, to nie najstarsza, ale bardzo szacowna i ogromna winnica. Wystarczy powiedzieć, że po jej części jeździ się specjalnym pociągiem. Podczas wycieczki dowiecie się szczegółów dotyczących produkcji cavy, a także będziecie mogli spróbować tego trunku. Skusiłam się wyjątkowo na dodatkowy kieliszek cavy produkowanej w najbardziej tradycyjny sposób. Na butelkę stać by mnie nie było, ale kieliszek, a niech tam... Niesamowity smak, cudowny i zupełnie inny niż wszystkie pozostałe skosztowane podczas degustacji cavy, wspominam do tej pory. 

Zwiedzajcie na zdrowie.

FIGUERES
To miasto znane z przyjścia na świat jednego z najbardziej znanych na świecie wąsatych mężczyzn - malarza, artysty, kreatora Salvatora Dali. Jeśli o istnieniu trójkąta bermudzkiego krążą opowieści i legendy, to w Figueres znajduje się prawdziwy trójkąt Dalego, który podobnie wciąga i zakrzywia czasoprzestrzeń. W skład tego trójkąta wchodzą: Teatr Muzeum Dalego,  Castillo de Pubol oraz Port Lligat. Z tych trzech atrakcji, ze względu na ograniczenia czasowe, musiałam zdecydować się na jedną. Wybrałam Teatr Muzeum Dalego, ale nie bez przyczyny - tutaj znajduje się bowiem także Muzeum Biżuterii projektu Dalego. Uwaga - koniecznie kupcie bilety wcześniej przez internet, link tutaj i nie popełnijcie mojego błędu ze staniem w stresie w długaśnej kolejce. Wejścia do muzeum są na konkretną godzinę, w szczycie sezonu bez wcześniejszej rezerwacji możecie mieć problem z realizacją planów zwiedzania.
Dali był z pewnością nie tylko facetem z wąsem, ale też z jajami. Artystą wyzwolonym, uosabiającym surrealizm i wprowadzającym go w życie. Jajo, jako początek było dla niego szczególnie symboliczne. Stąd tak niesamowity projekt budynku, który mieści nie tylko wybitną kolekcję dzieł artysty, grafiki, obrazy, rzeźby i meble, ale jest cały zaprojektowany tak, by tworzyć iluzję, grać z odwiedzającym, wciągać go w optyczne zabawy i zaskakiwać na każdym kroku. Muzeum jest szalone, nieco kiczowate i nie pozostawia obojętnym. Efekt psują niestety trochę kolejki i tłumy zwiedzających.

Słynny dom z jajami mieści Muzeum i wielkoformatowy obraz "Gaja". 

Cudowny obraz - jeden z wielu portretów ukochanej Gali

Sklepienie a na nim niczym giganci podtrzymując niebo Gala i Dali

Oszukiwanie widza i zabawa perspektywą.

Ogromnych rozmiarów obraz Gaja.

Na koniec będzie oczywiście coś o biżuterii. Oszałamiające bogactwem form, szalone, czasem poruszające się i pulsujące własnym życiem, prawdziwe dzieła jubilerskiej sztuki zaprojektowane przez Salvatora Dali. Można zobaczyć w niezwykle zaprojektowanym Muzeum, do którego wejście znajduje się tuż obok obleganego Teatru Muzeum. Samo wejście do ciemnego wnętrza Muzeum Biżuterii jest jak przeciśnięcie się przez aksamitną szczelinę. Nagle otula nas pluszowa miękkość, cisza i spokój. W pojedynczo oświetlonych gablotach wyeksponowane są cudeńka, które każdego miłośnika biżuterii wbiją w ziemię. Nie mogłam się napatrzeć. Świetnie jest też móc obserwować
proces twórczy na kolejnych rysunkach. Pojawiają się tutaj wszystkie ulubione motywy Dalego: oczy, usta, płynące zegary, czaszki i krzyże. Zrobiłam zdjęcie każdemu eksponatowi, ale pozostawię część z nich Waszej wyobraźni, żebyście nie stracili ochoty na wycieczkę.




Środkowe, rubinowe serce pulsowało rytmicznie.



Może Cię też zainteresować: MADRYT co zobaczyć i przeżyć?

Komentarze

  1. Pìękny poetycki opis kawałka Hiszpanii. Bardzo zachęcający. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ... widziałam wiele z tych miejsc ... Monserrat to przepiękne miejsce, spędziłam tam cały dzień, spacerując ... też polecam muzeum Dalego w Figueres - bardzo ciekawy zbiór, choć najbardziej podobało mi się małe muzeum Dalego w Paryżu ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzeum Dalego w Paryżu faktycznie jest niezwykłe. To był pierwszy raz kiedy zetknęłam się namacalnie ze sztuką Dalego i na długo zostało mi w pamięci.

      Usuń
  3. Oj, chętnie bym odwiedziła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super wpis! Rozumiem Cię doskonale...moja syrena jest Chorwacja, od której od 10 lat oderwać się nie mogę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O do Chorwacji muszę zdecydowanie wybrać się na dłużej z chęcią zerknę do Ciebie po inspiracje.

      Usuń
  5. Bardzo ładne zdjęcia z tego muzeum. Sklepienie przyprawia o zawrót głowy oraz podziw takiej sztuki! Cudowne pejzaże zachęcają do podróży. Mam nadzieję, że uda mi się w to lato polecieć do Hiszpanii, planowałem przejść Camino Primitivo. Czy masz może dobre źródło informacji dotyczące obecnej sytuacji w kraju? I jakie są perspektywy na lipiec/sierpień? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam przyjaciółkę, która mieszka w Madrycie i niestety sytuacja tam nie wygląda zbyt ciekawie. Ona jest Polką więc podchodzi do tematu izolacji inaczej niż sami Hiszpanie i z jej relacji wynika, że oni mają "lżejsze" podejście do tego, co niestety wywołało poważne skutki. Myślę, że na tym etapie niestety nawet najtęższe głowy nie wiedzą jak sytuacja się potoczy. Życzę powodzenia i spełnienia planów. Moja przyjaciółka przeszła camino de Santiago i była zachwycona.

      Usuń
  6. Ale piękna ta Girona - nie spodziewałam się, że to taka urocza miejscowość. Najbardziej urzekają mnie zawsze takie wąskie uliczki i kafejki pod gołym niebem. I to muzeum Dalego wygląda na bardzo interesujące. Hiszpania wzywa mnie już kilka lat, ale ja jakoś nie mogę tam dotrzeć :( W tym roku też się nie uda, niestety :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hiszpania jest różnorodna i piękna w każdym zakątku. Polecam z całego serca i trzymam kciuki za to żeby w bardziej sprzyjającym czasie przyzwała Cię skutecznie 😉

      Usuń
  7. Z tych miejsc widziałam tylko w Gironie, akurat jak były manifestacje niepodległościowe. O pozostałych miejscach tylko słyszałam, ale muzeum robi tak niesamowite wrażenie, że bardzo bym je chciała kiedyś zobaczyć osobiście.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz